projekt Fundacji Sztuku Przygody i Przyjemności ARTS
Projekt "Czary mary świat jest stary" jest realizowany głównie po to, aby stare opowieści z regionu myślenickiego nie zostały zapomniane. Wiemy, że przed laty zaobserwowano tutaj różne tajemnicze zdarzenia, zjawiska, postaci, które zapoczątkowały opowiadane z pokolenia na pokolenie mroczne, surrealistyczne historie.
Najciekawsze z zebranych opowieści opracujemy i utrwalimy w formie tekstowej. Opowieści te zostaną zamieszczone na stronie projektu "Czary mary...". Na podstawie jednej, wybranej powstanie scenariusz, a następnie film niemy, wzorowany na pierwszych w historii kina filmach grozy. Podczas realizacji projektu dowiemy się również na czym polega edukacja międzykulturowa. Nasz film będzie tak nagrany, by nasze koleżanki i koledzy z Unii Europejskiej mogli poznać i zrozumieć opowiadaną przez nas fabułę.
Poprzez kontakty nawiązane w Europie - rozpowszechnimy te tajemnicze, a może nawet mrożące krew w żyłach myślenickie opowieści. W promocji projektu wezmą udział współpracujący z nami Stowarzyszenie MuQKo z Berlina, artyści niezrzeszeni z regionu Toskanii.
Będziemy spotykać się na "mrocznych" sesjach fotograficznych, a następnie nagrywając filmy podczas sesji filmowych i warsztatów międzykulturowych.
Poszukujemy tajemniczych historii i legend pochodzących z rejonów Myślenic i Kalwarii. Zapraszamy wszystkich, którzy znają takie opowieści - spotkajmy się, opowiedzcie je nam! Kontakt: malgorzatatrzupek@arts-fun.pl lub nasz profil na facebooku "Fundacja ARTS".
Udostępniliśmy fragmenty zasłyszanych opowieści, wszystkie zebrane historie w całości udostępnimy na stronie w lipcu, prosimy o cierpliwość.
Topielcowe wesele...(scenariusz do "Wesela Utopców")
Dawno, dawno temu nad brzegami rzek i stawów snuły się topielce. Zaczajone w odmętach wabiły przypadkowych przechodniów lub mściły się za doznane krzywdy. Ponieważ wierzono, że zwykle były to duszki nieślubnych dzieci widywano je pod postacią dziecka w czerwonym ubraniu. Rzadziej pojawiały się jako zwierzęta. Dawały znać o sobie pluskaniem i chlapaniem. Na powierzchnię wypływały w księżycowe noce. Czasem wybierały opuszczone mosty i stare młyny. Zdarzało się jednak, że topielec ukazywał się jako nagi młodzieniec o zielonkawej skórze.
W Węglówce do dziś opowiada się piękną i niezwykle tragiczną historię o parze utopców, o miłości nie tylko do grobowej deski, ale nie z tego świata, uczuciu łączącym wbrew ludzkiej opinii Margośkę i Jacha.
Zakochany bez pamięci Jachu poszedł do swoich kolegów świętować przed ślubem. Szczęśliwy, zakochany, nie przejmował się ludzkim gadaniem podejrzewającym jego Margośkę o czary. Kiedy wracał topielce wciągnęły go pod wodę. Był to jedyny sposób dla zmarłych samobójczą śmiercią pokutujących jako wodne demony, by ich dusza odeszła w spokoju. Topiąc innego człowieka uwalniały swoją.
Koledzy Jacha uciekli. Ciało młodzieńca wyrzuciła woda. Cała wieś odwróciła się od Margośki oskarżając ją o czary. Samotnie błąkała się brzegami wody daremnie chcąc wyjaśnić tajemniczą śmierć narzeczonego. Kiedyś w zapamiętaniu poszła za wskazującym jej drogę topielcem i przepadła jak kamień w wodę.
Od tego czasu każdego przechodnia, który niebacznie przechodził nocą koło tego miejsca nękała para duchów zaklinając by pobłogosławił ich związek. Na ludność padł blady strach. A jednak znalazł się śmiałek pochodzący z Mszany Dolnej ksiądz i udzielił parze ślubu. Woda, która ich rozdzieliła, pobłogosławiona podczas sakramentu, połączyła ich wiekuistym węzłem
(ENG) Wedding of the Drowned...
A long time ago along the banks of rivers and ponds were the wandering souls of the drowned. These souls lurked in the depths, and remained secluded. They waited for passing bystanders to come by, so they can pull them in and drown them. It was believed that these souls were children conceived out of wedlock. It was assumed that they were seen wearing a red suit. In reality, they appeared occasionally as animals to people. These children characterized themselves by splashing passing pedestrians with water. As well, they only surfaced when moonlight was present. They occasionally roamed near old mills, and abandoned bridges. In addition, many believed that these drowning souls would appear as naked youth with greenish skin. Up until today, people in Węglówka share a beautiful and very tragic story about a couple who had drowned, whose love was beyond the mortal world. Between Margośka and Jach was a love that did not care for opposing opinions.
Jach's mind was engrossed with love and excitement because he was to marry Margośka. He and his friends went to celebrate before the wedding. Blissful and in love, he was oblivious towards the townsfolk's rumors that Margośka performs witchcraft. When he was returning alone from celebrating with his friends, the drowned grabbed him and pulled him into the water. It was the only way for the drowned to liberate their souls from their underwater purgatory, and finally be at peace. Jach's friends fled. The body of the young man was thrown out of the water. The whole village accused Margośka of witchcraft. Margośka wandered in solitude along the banks of the lake wanting to explain the mysterious death of her fiancé. She heard one of the drowned calling out to her. She was bewildered and approached the voice. When she neared the edge where water met land, she was pulled in and faded away like a stone in water. After her disappearance, she was never seen again. From the day that Jach and Margo mysteriously vanished, each person who passed by the place where they dissipated was harassed by two ghosts. These ghosts would haunt people by imploring them to give the two ghosts the sacrament of marriage. The whole populous was frightened to death. Nevertheless, a brave priest from a city called Lower Mszana met both ghosts, and finally gave them what they have been asking for. The water that had caused their dreadful separation, was now blessed because of the priest, and it bonded the two lovers eternally.
(DE) Hochzeit der Wassergeister...
An den Ufern von Flüssen und Teichen schlichen sich Wassergeister herum. Sie lauerten im Dunkeln auf den rechten Moment, um zufällige Spaziergänger anzulocken und sich an ihnen für erfahrene Unrecht zu rächen. Man glaubte, dass die rot gekleideten Geister vor allem die Seele der unehelichen Kinder waren. Nur manchmal erschienen sie als Tiere. Die Gespenster machten sich durch das Bespritzen und Planschen im Wasser bemerkbar. In mondhellen Nächten tauchten sie an die Oberfläche in der Nähe von verlassenen Brücken oder alten Mühlen. Manchmal wandelte sich der Wassergeist in einen nackten Jungen mit grünlichen Haut um.
In Węglówka erzählt man bis heute, eine sehr schöne aber gleichzeitig tragische Geschichte von einem Paarchen der Wassergeister und von ihrer Liebe nicht nur bis ins Grab. Man erzählt von einem ewigen, einzigartigen, Gefühl, das trotz der Unfreundlichkeit der Menschen gegenüber Margośka mit Jach verband.
Sinnlos in Margośka verliebte Jach feierte mit Freunden im Gasthaus seinen Junggesellenabschied. Er war so glücklich und der Aufrichtigkeit seiner Geliebte so sicher, dass er den menschlichen Geschwätzen misstraute, die Margośka der Hexerei verdächtigten. Als er mit Kollegen betrunken nach Hause zurückkam, wurde von Wasserdämonen unter das Wasser gezogen. Die Wasserdämonen waren die verdammten Seele der Selbstmörder, die für den verübten Anschlag auf ihr Leben im Wasser büßten. Damit eine Seele wieder zur Ruhe kommt und befreit wurde, musste ein neuer Mensch ertränkt werden.
Die Jach begleiteten Kollegen flohen erschrocken vom Unfallort und kurz danach spülte das Wasser den leblosen Körper des jungen Mannes ans Ufer. Die Einwohner des Dorfs, die Margośka für eine Hexe hielten, beschuldigten sie dieses rätselhaften Geschehens. Darum lief Margośka allein am Ufer des Wassers hin und her, um den mysteriösen Tod ihres Verlobten zu erklären. Eines Nachts verschwand sie auf Nimmerwiedersehen, als sie mit einem Wassergeist seinen Geliebten suchte.
(IT) Le nozze di annegati...
Sulle rive dei fiumi e dei stagni vagabondarono i morti annegati. Nascosti nelle acque scure, tentavano dei passanti e si vendicavano per il male. Si credeva che fossero le anime dei bambini fuori del matrimonio che venissero sotto aspetto di un bambino vestito rosso, pi? raramente come degli animali. Si facevano notare sciabordando le acque.
Nelle notti di luna piena stavano a galla. A volte sceglievano dei ponti e mulini trasandati. Accaddeva per? che un uomo annegato si mostrava come il giovane nudo di pelle verdina.
Fino a oggi a Węglówka si racconta la storia bella e molto tragica della coppia di annegati, l'amore pi? forte della morte, l' amore del'altro mondo, l'affetto eterno, che legava Margośka e Jach contro la volontá degli altri.
Jach, innamorato cotto and? a festeggiare con gli amici l'addio al celibate. Felice ed inamorato non si curava dei pettegolezzi che accusavano Margośka di stregoneria. Quando tornava a casa gli annegati lo tirarono gi?. Era l'unico modo per salvare l'anima di un suicida, che faceva penitenza come il demonio dell' acqua - annegare l'altro uomo.
Gli amici di Jach fuggirono. L'acqua rigett? a riva il corpo del giovane. Tutta la gente del paese si f? messa contro di Margośka, accusandola di stregonia. Ella vagabondava da sola sulla riva dello stagno volendo invano chiarire la morte misteriosa del suo fidanzato. Una volta and? via con un uomo annegato, che le mostr? la strada e si fu persa per sempre.
Da questo momento in poi, ogni viandante, che inconsapevole passava vicino a quel posto, lo tormentava la coppia dei fantasmi, chiedendo di battezzare la loro amore. La popolazione f? impaurita. Felicemente si trov? un spavaldo sacerdote di Mszana Dolna che celebr? il loro matrimonio. E cosi l'acqua che li ebbe divisi, benedetta durante il sacramento di matrimonio, gli un? in un vincolo eterno.
O Białej Damie (historia z Lanckorony)...
Wśród wielu atrakcji turystycznych Lanckorony wymienia się szeptem nawiedzony most. Przed laty skoczyła z niego dziewczyna, ponieważ nie chciała wyjść za mąż za kandydata wskazanego przez ojca. Jej nienasycone za życia pragnienie miłości sięgało daleko poza grób.
Przekonał się o tym Edward. Zamyślony szedł nocą wybierając, nie wiadomo dlaczego, inną niż zwykle drogę do domu. Wieczór uroczy, zegar wybił północ… Cisza, pustka i nawiedzony most. Na poręczy stała kobieta o wyjątkowo bladej twarzy. Zwiewna świecąca w ciemnościach białą suknia dodawała jej niewątpliwego uroku. Zwykle nieśmiały wobec płci pięknej mężczyzna zapytał, czy raczej chciał zapytać nieznajomą, co porabia tu sama o tak niezwykłej porze. Zaczął nawet składnie:
- Przepraszam panią… - wymawiając następne słowa przyglądał się jej i dostrzegł, że długie włosy w kolorze świeżego śniegu - i cała postać kojarzy się bardziej z mgłą niż z człowiekiem. Wypowiadając zdanie:
- Czy pani się zgubiła? - uzyskiwał z każdą sekundą nie tylko niejasne przekonanie, ale pewność, że stoi przed nim Biała Dama. Wszak kobiety najbardziej nawet poetyckim usposobieniu chodzą po ziemi, a nie unoszą w powietrzu!
Przerażony niezwykłym zjawiskiem uciekał co sił do domu. Postać niczym w mrożącym krew w żyłach dreszczowcu zdążyła musnąć palcami jego szyję. W tym momencie poczuł przenikliwe zimno i zatrzasnął drzwi. Mokry od potu, i zmęczony biegiem, udzielał niezbyt wiarygodnych wyjaśnień swojej żonie. Jego z trudem wypowiadane, między szybkimi oddechami, słowa zakłócał hałas po drugiej stronie. Maria jednak także słyszała energiczne dobijanie się. Postanowiła zatem pokropić święconą wodą drzwi wierząc głęboko, że dusza dziewczyny odejdzie w spokoju. I tak się stało. Rano na progu zobaczyli dwanaście białych róż. A historię zapamiętał Edward na całe życie… Na szyi pozostała mu biała blizna po dotknięciu damy spragnionej miłości.
(ENG) White Lady...
Lanckorona lies a haunted bridge. Many years ago, a girl jumped off the haunted bridge because she refused to marry a man that her father chose for her. One of the residents of Lanckorona Edward, returned home not choosing his habitual route, not knowing why. The clock struck midnight ... Before him stood a woman with a very pale face. In the corner of his eye, he saw a woman hovering above the ground - it was the White Lady. Terrified, he fled home because of the supernatural occurence. However, the White Lady managed to lightly graze her fingertips around his neck. At that moment he felt a piercing coldness, and slammed the door. He was drenched with sweat and fatigued from running. He told his wife about the incident. They both heard vigorous knocking at the door. They dowsed holy water around the door frame firmly believing that the soul leaves the girl. And so it happened. Early morning, both of them saw twelve white roses infront of their door. Edward remembered this story for his entire life .. A white scar remained on his neck from the White Lady who deeply enamoures him.
(DE) Die weiße Dame ...
Unter vielen unzweifelhaften Attraktionen aus Lanckorona spricht man über eine geheimnisvolle und heimgesuchte Brücke, die sich dort eines schlechten Rufes erfreut. Vor Jahren sprang von der Brücke eine junge Frau. Sie wollte den Jungen nicht heiraten, den ihr Vater zum Ehemann wählte. Der unstillbare Durst nach der Liebe reichte aber weit über das Grab des Mädchens hinaus. Das erfuhr Edward am eigenen Leibe. Eines schönen Nachts begab er sich nach Hause so Gedanken verloren, dass er den von ihm oft ausgetretenen Weg nicht ging. Bald schlug Mitternacht ... Stille, Leere und die heimgesuchte Brücke. Auf dem Geländer stand eine blasse Frauengestalt. Das luftige, glänzende, weiße Kleid gab ihr den unbestritten Charme. Der schüchterne Mann wollte das Mädchen danach fragen, warum es allein so spät im Wald ist:
- Entschuldigen Sie mir bitte ... - Inzwischen betrachtete er die Gestalt genauer und bemerkte, dass das lange, schneeweiße Haar und die Frau selbst mehr dem Nebel als dem Menschen ähnlich sieht: Haben Sie sich in der Gegend verirrt? - In jeder Minute war Edward dessen sicherer, dass er mit der weißen Dame aus Lanckorona zu tun hat. Immerhin, treten die Frauen (auch die mit dem poetischen Temperament) mit beiden Beinen auf Boden und schweben nicht in der Luft! Entsetzt über die Erscheinung des Geistes lief nach Hause, was das Zeug hielt. Die Frauengestalt berührte noch leicht mit ihren Fingern seinen Hals. In diesem Moment spürte er eine eisige Kälte, schloss jedoch die Tür seines Hauses zu. Schweißnass und müde wegen der Flucht entschuldigte bei seiner Frau die lange Abwesenheit mit der sehr glaubwürdigen Geschichte. Seine Erzählung, an die die Frau nicht glauben wollte, störte der Lärm des kräftigen Klopfens an der Tür. Maria hörte das immer mehr energische Donnern und entschied sich mit dem Weihwasser die Tür zu bespritzen. Sie war davon überzeugt, dass die Seele des Mädchens damit wieder zur Ruhe kommt und das Haus verlässt. Und so geschah es. Am folgenden Tag lagen zwölf weiße Rosen am Rande der Schwelle ihres Hauses. Diese Geschichte ist Edward im Gedächtnis bis ans Lebensende geblieben, sowie die Narbe im Hals...
(IT) La Dama Bianca (le storie di Lanckorona)...
Tra le migliori attrazioni turistiche di Lanckorona si elenca, sussurando, il ponte stregato. Una volta da quel ponte si butt? in acqua la ragazza che ebbe rinunciato di sposare il candidato indicato dal suo padre. Il suo desiderio d`amore - mai saziato - and? oltre la tomba.
Ci si convinse Edward. Una notte, tornando a casa, non si sa perch?, scelt? una strada diversa. La serata era incantevole, l'orologio batt? la mezzanotte…Il silenzio, la vacuitá e il ponte stregato.
Sulla ringhiera del ponte stava una donna con la faccia stranamente pallida. Aveva un vestito arioso e luccido che aumentava il suo fascino. Edward, di solito timido con le donne, domandó, oppure avrebbe voluto domandarla, che ci facesse da sola a tarda notte.
Cominci?: "Mi scusi…"- pronunciando le parole sequenti la fiss? con gli occhi e not? che i suoi cappelli lunghi di colore della neve fresca e tutta la sua persona era pi? simile alla nebbia che alla persona umana. Pronunciando la frase: "Lei si e` persa?" f? gia` sicuro, che davanti a lui stette la Dama Bianca. Eppure le donne assai poetiche toccano la terra ma non galleggiano in aria!
Impaurito con quell' evento cominci? a fugire per casa. La fantasma come in un film horror, che gela il sanque, rius? a toccare il suo collo con le dita - in questo momento Edward sent? un freddo pungente e chius? la porta. F? tutto sudato e stanco dopo la corsa. Le spiegazioni, che diede alla sua moglie furono confuse. Le sue parole, interrotte dal suo respiro affannoso, disturb? il rumore da fuori casa. Maria sent? un violento bussare alla porta. Decise di segnare la porta con acqua santa credendo che cosi l'anima di ragazza se ne andasse in pace.
Nocna strażniczka drewnianego mostu...
Przed wielu laty za dnia most w Bęczarce wyglądał romantycznie: wiódł do niego szpaler przepięknych, wiekowych kasztanowców. Tunel drzew przyciągał oko, zachwycał pięknem… Jednak nocą miejsce to mieszkańcy omijali szerokim łukiem w śmiertelnej trwodze. Siedząca pod mostem wiedźma nikomu nie pozwalała przejść. Ludzie zbierali się w gromadę chcąc przepłoszyć ją hałasem. Śpiewali na cały głos. Tupali nie oszczędzając bosych stóp lub odświętnych butów. Walili drągami w deski. Wiedźma chichotała tylko.
Dawniej złym siłom przeciwstawiono światło symbolizujące dobre moce. Zatem mieszkańcy przynieśli dwanaście świec. Ustawili po obu stronach mostu miały one zapewnić bezpieczne przejście. Niestety nawet przy bezwietrznej pogodzie płomyki gasły jakby same z siebie. W mroku można było dostrzec ciemną postać wiedźmy. To trwałoby pewnie do dziś, ale pojawił się wędrowiec. Przezwyciężył złe moce wypowiadając na głos te słowa:
Dobrem przezwyciężę wszelkie zła,
Zgiń, przepadnij zmoro zła.
Wiedźma tym razem posłuchała i wszelki ślad po niej zaginął.
(ENG) The night guardian on wooden bridge...
Many years ago, the bridge in Bęczarka looked romantic: it led to a succession of beautiful, ancient chestnut trees. During the day, the tunnel of trees allured the eye, and authenticated its own beauty. However amid the night, people would withdraw from crossing it with mortal fear. Sitting under the bridge was a witch that would not let anyone pass. People would gather in crowds, wanting to scare her away with noise. The sang at the top of their lungs to frighten her. As well, they would vigorously stamp their feet wearing festive shoes, not caring that they hurt. They banged the bridge with long wooden boards. However, their efforts were to no avail. The witch just laughed at them spitefully. Historically, the forces of evil combated light which symbolized good spirits and forces. Therefore, people would bring twelve candles which they lined up on both sides of the bridge. The candle's significance was to ensure a safe passage across the bridge. Unfortunately, even in calm weather the candles were extinguished as if by a mysterious aberration. In the obscurity of the darkness you could see the dark figure of the witch. The bridge would have remained haunted to this day, if not for an aloof wanderer. He overcame the evil spirits by preaching aloud the following words:
Good overcomes all evil
Die, be gone evil demon.
After these words were said, the witch disappeared without a trace.
(DE) Nachtwächterin der Holzbrücke...
Vor Jahren war die Brücke in Bęczarka ein Platz für ein romantisches Treffen, zu dem eine Zeile von schönen, alten Kastanienbäumen führte. Die eigenartige Reihe der Bäumen fiel ins Auge und bezauberte die am Tag spazierenden Verliebten mit Schönheit... Aber vor Angst zitternd umfuhren die Leute in der Nacht den Ort großräumig. Die Hexe, die unter der Brücke saß, erlaubte niemandem die Brücke zu überschreiten. Die Menschen versammelten sich und versuchten mehrmals, die Hexe mit Lärm zu vertreiben. Sie sangen laut, stampften mit nackten Füßen oder festlichen Schuhen, schlugen die Brette mit Stangen. Die Hexe kicherte nur und wartete auf neue Ideen der Bevölkerung. Da man dem Bösen das Licht als ein Symbol für die guten Mächte gegenüberstellt, so brachten die Einwohner des Dorfs zwölf Kerzen. Sie stellten die Lichter auf beiden Seiten der Brücke, um den sicheren Übergang während der nächtlichen Wanderungen zu gewährleisten. Leider erlöschten die Flammen sogar bei ruhigem Wetter. Dafür war auch die Hexe verantwortlich, deren Gestalt man in der Dunkelheit bemerken konnte. Diese Situation würde wahrscheinlich bis heute dauern, aber zum Glück erschien ein Wanderer. Mit seiner Mut und der wirksamen Zauberformel besiegte er das das böse Gespenst. Er ging die Brücke entlang und wiederholte die Wörter:
Das Gute überwindet das Böse!
Das böse Gespenst! - geh verloren!
Die Hexe hörte auf den Wanderer und verschwand spurlos.
(IT) La guardia notturna del ponte di legno...
Tanti anni fa il ponte a Bęczarka era molto romatico. Ne conduceva viale alberato dei castagni secolari che di giorno attirava gli squardi ed affascinava con la sua bellezza…Ma di notte la gente evitava quel luogo assolutamente, e fugiva impaurita. La strega seduta sotto il ponte non lasciava passare nessuno. La gente si un? nel gruppo per spaventarla con rumore. Cantarono a voce piena. Batterono non pensando dei suoi piedi nudi ne delle sue scarpe da cerimonia, batterono con i bastoni - la strega soltanto rise aspettando per le idee nuove.
Da tempi antichi si aveva messo la luce - il simbolo di bontá, contra le forze di maligno. I cittadini portarono dodici candele. Le misero ai due lati del ponte, per proteggere dei viandanti notturni. Purtroppo neanche senza un vento le fiamme si spensero - cosi, da soli. Nel buio si pot? vedere l'aspetto oscuro di strega. Lo stato delle cose probablimente fosse continuato ma per fortuna apparve un viandante. Il suo coraggio gli aiut? ad affrontarsi con maligno. Qualcosa di pi?? Si - una frasa quasi poetica che si ripet? come un incantesimo passando il ponte:
Con il bene vinco il male,
vattene la forza del maligno!
Per questa volta la strega ascolta ed and? via.
O diable i rozbójnikach...
Na Górze Lanckorońskiej stało kiedyś zamczysko. Dzisiaj pozostały po nim już tylko ruiny, legendy i opowieści o mieszkańcach tych starych murów. Najbardziej niezwykłe podanie mówi o diable, który bronił się przed natrętnymi rozbójnikami. Grasowali w tym samym rewirze co on. Z tą różnicą, że diabeł czyhał na dusze, a rozbójnicy na kupców przewożących towary przez lanckorońskie lasy.
Diabeł miał już dosyć tej konkurencji i pewnego razu postanowił z tym skończyć. Zaczaił się za murem zamku i czekał na rywali, zacierając osmolone ręce i przebierając kopytami. Nagle usłyszał krzyki i śmiechy wesołych zbójników, niczego nie przeczuwali, zapewne wyprzedzili kupców i szukali miejsca na zasadzkę. Przez Lanckoronę wiódł handlowy szlak, pewne więc było, że łup będzie obfity. Roziskrzone oczy diabła z nienawiścią śledziły jadących leśną ścieżką zbójów.
Gdy znaleźli się na wprost murów zamku, mściwy bies wbił się kopytami w rozmiękłą po deszczu ziemię. Kudłate, czarne ręce wsparł o olbrzymi głaz, który wyczarował z małego kamyczka i... z całą czartowską siłą go rozkołysał. Zbójnicy nie słyszeli chrzęstu łamanych gałęzi, rozgniatanych kamieni, gdyż głośno rozprawiali o łupach już zagrabionych. Sami podstępni, nie przypuszczali, że padną ofiarą podstępu. Rozpędzony wielki głaz nabierał szybkości. Diabeł podskakiwał radośnie, widząc swych wrogów o krok od śmierci. Już zacierał ręce pewien, że dusze złych zbójów wpadną w jego szpony - Oj, będą się smażyły duszyczki!
Młode sosny i świerki łamały się niczym zapałki pod ciężarem ogromnego głazu. Zbóje za późno zauważyli grożące im niebezpieczeństwo - wrzasnęli... i nastała cisza. Nawet ptaki zamilkły. Potężny kamień zatrzymał się, stając się grobem rozbójników. Tylko diabeł mlasnął jęzorem, strzelił radośnie kopytami, ogonem zamachał i zniknął.
Bagienki ...
W Sułkowicach zaraz przy drodze stała stara kapliczka, obok niej głębokie doły, w tych dołach woda. Droga obok kapliczki była gęsto zarośnięta. A w zaroślach buszowały..... Bagienki. Starsi ludzie opowiadali, że kiedy dzieci były niegrzeczne to Bagienki wyłaziły z tych szuwarów. Kiedy późnym wieczorem lub w nocy jechali wozem ludzie, musieli przeżegnać się przed kapliczką, jeśli tego nie zrobili to wóz się zatrzymywał, jakby się koło złamało, a ludzie wpadali do wody. Podobno właśnie Bagienki do tych dołów ściągały i topiły. Miało miejsce kiedyś zdarzenie, o którym wszyscy długo opowiadali. Chłop z Sułkowic jechał późną nocą do domu, bardzo się spieszył, bo w domu czekały na niego głodne dzieci. Noc była wyjątkowo ciemna i tylko kątem oka zobaczył przydrożną kapliczkę. Odjechał kawałek dalej ale konie zaczęły niespokojnie rżeć, a wóz dziwnie zwalniać. Kiedy obrócił się i spojrzał na tył swego wozu zobaczył siedzące na nim Bagienki. Chłop jednak nie przestraszył się, przeżegnał szybko kilka razy. Przeżegnał topielice i w tym momencie one znikły. Po chwili kiedy odjechał już duży kawałek jeszcze raz popatrzył w tył tańczyły nad mokradłami przy kapliczce unosząc się w powietrzu. Od tej pory każdy kto przejeżdżał obok kapliczki żegnał się i to chroniło ludzi przed nieszczęściem.
Czarownica nad stawem...
W czasach dzieciństwa Pani Jawigi z Kalwarii Zebrzydowskiej żyły w Brodach ostatnie czarownice. Było to wtedy, kiedy hodowla krów i powodzenie w tej dziedzinie gwarantowało byt rodzinom. Jednka pewnego razu krowy zamożnego rolnika traciły mleko. Natomiast jego ubogiej sąsiadce w gospodarstwie darzyło się jak nigdy dotąd. Zdesperowany gospodarz wiele bezsennych nocy spędził na rozmyślaniach. Kiedyś podczas takiej bezsennej nocy zauważył sąsiadkę, która wylewała do jego stawu garnek mleka. Kiedy się oddaliła, zaintrygowany poszedł do tego miejsca. W zaroślach znalazł tajemniczą roślinę o kształcie tak podobnym do człowieka, że na pierwszy rzut oka wyodrębnić można było męskie przyrodzenie. Przeciął na pół roślinę i wrzucił do stawu, który wypełnił się mlekiem.
Jak chłop z Poręby diabła przechytrzył...
Koło Kamiennika blisko gospodarstwa Tulei zauważamy Diabelski Kamień. Wyobraźnia ludowa podsuwa nam postać diabła siedzącego w płaczących wierzbach, garnącego się do pracy na roli, skorego do przyjaźni, słowem, brata - kamrata. Zawierano z nim układ by zapewnić sobie zwykle powodzenie w interesach, ale wyplątanie się z takiego paktu wymagało nie lada sprytu, mądrości, przebiegłości i daru przekonywania - słowem ,,chłopskiego rozumu''.
Dokonał tego onegdaj chłop z Poręby. Zafrasowany brakiem sprzężnika niezbędnego do jesiennej orki zwrócił się o pomoc do kusego. Wystarczyło, że zagwizdał, a nagle jak z pod ziemi wychynął zły. Nadspodziewanie łatwo udało się namówić by w charakterze sprzężnika służyły diable kopyta. Napracował się ciężko, ale po plony miał zgłosić się w porze żniw. Rozradowany czmychnął do piekła. Wezwany zgodnie z terminem i bezlitośnie zrugany za lenistwo, wszak były żniwa, dostał jak się wcześniej umówili to, co pod ziemią. Mina zrzedła mu, kiedy zobaczył korzonki pszenicy zwiezionej przez sprytnego chłopa.
Zgodził się jednak by ponownie pomóc gospodarzowi. Rozrzucał obornik własnoręcznie. Ziemniaki wyrosły nadzwyczajnie. Kusy wezwany jesienią z sierpem w ręce (wszak podpatrzył jak wcześniej robił tak jego wspólnik) zbierał to, co wybrał. Tym razem nadziemne części rośliny. Wściekły i milczący zapadł by się pod ziemię na zawsze, gdyby nie wezwał go chłop po raz trzeci.
Tym razem zajął się znacznie cięższą pracą: kopał fundamenty pod nową karczmę. Diabeł ucieszył się nie z interesu, który mieli zrobić, wszak z łatwością przemieniał, co chciał w złoto, ale z dusz, co pod wpływem wódki na pewno na pokuszenie wieczne zwieść mu się uda. Gorliwie znosząc kamienie z Kamiennika zorientował się jednak, że to nie karczma lecz kościół powstanie. Dźwigał ostatni głaz i chciał na chwilę odpocząć, ale zapiał kur. Moc diabła przestała działać.
Przekleństwo młynarza...
Jak długo jechał chłop Kamyczura na jarmark do Nowego Targu końmi tego nie wiadomo. Zależało mu na sprzedaży młyńskich kamieni. Może zgubiła go zwykła chciwość, a może gniew i zapalczywość? Zamiast dobić targu pokłócił się z młynarzem, a ten go przeklął. W powrotnej drodze Kamyczura kiwał się w takt rytmu końskich kopyt i nie przypuszczał jaka czeka go niespodzianka. Przywitał go głośny płacz zrozpaczonej gospodyni. Dom opanowało stado szczurów kłębiących się po wszystkich kątach. Po schowanym na strychu zbożu nie zostało ani śladu. Po izbie fruwały nędzne strzępki ze świątecznych ubrań i chustek. Zapytany przez dociekliwą żonę czy się z kimś nie pokłócił gospodarz przyznał się od razu. Jeszcze raz przebył daleką drogę. Wypytywał wytrwale o młynarza. Znalazł go wreszcie i przeprosił. Podarował mu na zgodę młyński kamień.
Dokładnie w tej chwili stado szczurów jak na komendę opuściło dom. Widziano je maszerujące po gościńcu …
Czarownice na rozstajnych drogach...
Nie od dzisiaj wiadomo, że na rozstajach dróg prowadzących do Kalwarii i Brodów, z daleka od ludzkich siedzib, nad rzeką, pod blisko stuletnią wierzbą pojawić się mogą nagle tajemnicze kobiety…
Pan Michał z Kalwarii wracał z pola późnym wieczorem przed północą. Chciał jeszcze napoić konia w pobliskim stawie. Zobaczył jak przy ognisku w blasku pełni księżyca trzy czarownice przelewają w garnkach mleko i tańczą przy wbitej w ziemie kosie. Przyłapane na oddawaniu się tym tajemniczym, nieznanym obrzędom - czarownice zastraszyły gospodarza Jeśli komukolwiek powtórzy o tym, co zobaczył, zginie on i cała jego rodzina. Pan Michał poprzysiągł milczenie. Trudno się dziwić, skoro miał pięcioro dzieci… Wracał do domu przerażony. Koń galopował tak szybko, że Pan Michał ledwo trzymał się na jego grzbiecie. Zmęczone biegiem zwierzę zrzuciło go na progu stajni.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona żona
- Lepiej nie pytaj o nic! - odpowiedział przerażony.
Historię opowiedział swoim dzieciom dopiero po śmierci ostatniej z trzech ujrzanych wtedy czarownic.
Kto onegdaj chmurami władał?...
W Tenczynie wierzono, że dusze grzeszników, często zmarłych nagłą, samobójczą śmiercią, chcąc odpokutować swoje winy przygotowywały chmury gradowe czy burzowe, dźwigały je od wioski do wioski na plecach, ciągły na łańcuchach. Zadaniem skazanego na najlżejszą pokutę było wiązanie błyskawic w pęczki. Średnia kategoria potępieńców zajmowała się rąbaniem lodu na kawałki na grad. Tragarzami chmur zostawali najwięksi grzesznicy. Nawoływania i jęki rozlegające się nie wiadomo skąd przypisywano właśnie płanetnikom.
Czasem zstępowały na ziemię wędrując od wsi do wsi pod postacią wysokiego, bardzo szczupłego mężczyzny w charakterystyczniej kapocie lub szarym płaszczu. W zdumienie wprawił mieszkańców Węglówki wiszący podczas nawałnicy na drzewie płanetnik. Zaczepiony o gałęzie peleryną wyglądał tak rozpaczliwie, że prędko pospieszyli mu z pomocą. Nie zważając na obficie ściekająca strumyczkami z włosów wodę posadzili przy piecu, nakarmili go i napoili. Mimo ich serdecznych próśb wyruszył w dalszą drogę. Spełniono także jego nietypowe życzenie. Został wrzucony do stawu. Z poranną mgłą wrócił do chmur. Za gościnę odwdzięczył się czuwając by burze i gradobicia omijały wieś.
Płanetniki wymierzały sprawiedliwość. Do znanych motywów zależy ten mówiący o wizycie u dwóch gospodarzy. Zamożny odmawia wędrowcowi poczęstunku. Biedny zaś dzieli się z nim posiłkiem. Pouczony przez tajemniczego gościa o mokrych włosach oznaczył granice swojego gospodarstwa witkami leszczyny. Dlatego właśnie ulewy, burze i gradobicia omijają ten teren jakby na rozkaz popularnej przyśpiewki góralskiej:
Nie lej deszczu, nie lej,
Bo cię tu nie trzeba,
Obejdź góry, lasy
Zawróć się do nieba.
Przeklęty tartak...
Wybudowany w Bogdanówce tartak wyglądał zwyczajnie: wzniesiony z drewnianych bali w 1915 roku wspólnymi siłami przez Józefa Bylicę i syna. Przykryty tradycyjnym gontem. Siła wody poruszała piły tartaczne i mieliła zboże dla mieszkańców okolicznych wsi do 1935 roku. Po wojnie przeznaczony do rozbiórki.
Czy naprawdę konstrukcja groziła zawaleniem, czy po prostu miał być to najpewniejszy sposób na spokojny sen mieszkańców? Zaobserwowano jednak, że nawet w środku nocy po odejściu wszystkich pracowników słychać było nadal odgłosy pił i tak jak gdyby w młynie pracowano. Niepokojące odgłosy dobiegały najwyraźniej z kompletnych ciemności. Przed zamknięciem zgaszono przecież lampy. Grupa mężczyzn bardzo chciała wyjaśnić zagadkę. Siedzieli cicho i słysząc młynek schodzili niżej, a wtedy dźwięki milkły. Tak samo działo się ze słyszanymi przez wszystkich odgłosami pracujących pił. Gdy dobiegali do nich ani drgnęły. Pokropienie przez księdza wodą święconą przeklętego miejsca nie pomogło.
Wydarzały się dziwy podnoszące ze strachu włosy nawet najodważniejszym. Przechodzącemu o północy mieszkańcowi ukazał się płonący wóz z sianem. Innemu na drodze stanęły dwa czarne psy, a kiedy dobiegł do domu i wydawało mu się, że je zgubił pokazały się znowu niemal na samym progu. Dziewczyny idące z nabożeństwa zauważyły staruszkę z czarnym kotem, która zjawiła się nie wiadomo skąd. W tym właśnie miejscu zdarzają się nadspodziewanie często wypadki drogowe. Kiedy znużeni zamykamy oczy Licho nie śpi…
Boginki Sposób na odmieńca...
Odmienność różnego rodzaju, zwłaszcza u dzieci tłumaczono dawniej wiarą, że nie urodziła je ludzka matka tylko boginka. Żeński demon z wierzeń przedchrześcijańskich Słowian pojawiał się także w tym regionie, nie tylko w ,,Balladach'' Mickiewicza. Zwyczaj zamykania drzwi po zachodzie słońca był uzasadniony wiarą, że w ten sposób obroni się przed złem. W postaci boginek pojawiały się kobiety zmarłe przy porodzie, samobójczynie czy dzieciobójczynie.
Widywano je w miejscu nazwanym Procki, na terenie Pcimia bo prały tu swoje rzeczy. Pojawiały się nad rzekami, stawami, młakami i bagniskami. Widywano je wiosną i jesienią. Przyjmowały postać starych, brzydkich kobiet o ogromnych obwisłych piersiach. Wielkie zęby, olbrzymie głowy, zmierzwione włosy i pazury dodawały grozy ich postaci. Kawalerowie z Rudnika założyli się, że ukradną im bieliznę. Mocno podrapani i poturbowanie ledwo wyrwali się z obławy.
Ich tajemniczego świata dotykały czasem akuszerki. Takie jak babka wyrwana z swojego pcimskiego domu o północy. Para koni jechała w stronę Raby. Może wydarzyło się to zbyt nagle by wyskoczyć ? Woźnica skierował konie prosto w ciemną kipiel. Nie zatrzymał się nawet na chwilę. Jak to możliwe, że przeżyła to swoiste w wodę wstąpienie? Dzięki jej pomocy przyszło na świat nie ludzkie dziecko, tylko bogińskie.
Boginki płoszyły konie u wodopoju i bydło na pastwiskach, ale naprawdę zależało im na czymś zupełnie innym. Wypatrywały ładnych i niechrzczonych dzieci. Podmieniały je zostawiając swoje o wielkich głowach, wyłupiastych oczach, rozdętym brzuchu, nadzwyczaj hałaśliwe i wiecznie głodne. Podrzutka bito na gnoju leszczynową rózgą. Wtedy zjawiała się boginka i mówiła:-?Tyś moje biła, ja twojego nie biła! Oddawała porwane dziecko i zabierała swoje. Młode matki powinny nakreślić wokół kołyski krąg święconą kredą, położyć pod nią coś żelaznego, stąd kładziono tam nóż, sierp lub gwoździe. Niezastąpiony okazywał się dziurawiec zwany przez lud dzwonkiem. Kiedy złapano boginkę na gorącym uczynku podmieniania dziecka krzyczano za nią:-Połomka, Połomka, uchwyć się dzwonka!
Tajemnicze kręgi wydeptane w zbożu są dziełem boginek. Bywało, że wyobrażano je sobie jako młode, piękne, długowłose kobiety lubiące nocne tańce. Tańczyły z taką pasją, że ktokolwiek je widział dołączał do kręgu i tańczył do śmierci z wyczerpania.
Strzyga z Krzywaczki...
Wyobraźnia ludowa przypisuje strzygoniom bezmierną złośliwość. Pojawiały się na rozstajnych drogach. Gryzły i turbowały przechodniów, a czasem urywały głowy. Nękały swoich małżonków nawet po śmierci. Płoszyły konie. Duchy kawalerów zaś porywały do grobu młode dziewczęta z wiejskich zabaw.
Przypisywano strzygoniom dwie dusze. Pierwsza szła po śmierci zgodnie z przeznaczeniem do nieba lub czyśca, druga wstępowała w ciało, dawała mu moc wychodzenia z grobu. Zwyczaj chodzenia środkiem drogi to pozostałość wiary w to, że podążając za księdzem z Najświętszym Sakramentem można uniknąć nader nieprzyjemnego spotkania.
Mieszkańcy Krzywaczki zbudowali drewniany kościół. Tłumnie gromadzili się na nabożeństwa. Do czasu, kiedy po wieczornej mszy nasilały się jęki, łkania i zawodzenia. Nawiedzony kościół pustoszał. Ludzie zdjęci strachem zaszywali się w domach. Tylko jeden odważny wszedł do pustej świątyni po zmroku. Przyniósł ze sobą krzyż, a święconej wody było tu przecież pod dostatkiem. Niepokojące hałasy dobiegały z chóru. Stąpał jak najciszej potrafił po skrzypiących schodach. Popatrzył i zrozumiał wszystko. Stała przed nim otwarta i pusta trumna. Szepcząc słowa modlitwy położył się w niej. Kroki, które słyszał w ciszy wyraźnie przybliżały się w jego stronę. Nachyliła się nad nim przerażająca zjawa. Przez długą jak wieczność chwilę zastanawiał się co dalej. Ale to zjawa błagała go i zaklinała, żeby zwolnił jej trumnę. Święcona woda spowodowała, że zamiast maszkary pojawiła się piękna dziewczyna. Pobrali się, a na wesele zaprosili całą wieś.
Doroty (Sułkowice-Rudnik)...
W ludowej tradycji Polski południowej istniał, jeszcze w okresie międzywojennym XX wieku, ciekawy zwyczaj "chodzenia z Dorotą" w okresie Bożego Narodzenia, podobny do "herodów". Była to inscenizacja męczeństwa św. Doroty. Orszak aktorów składał się z pary bohaterów: Doroty i Fabrycjusza, pogańskiego króla, którego Święta nie chciała poślubić oraz z królewskiego posłańca, rycerza Teofila - świadka męczeństwa, kata, anioła i diabła. Przedstawienie kończyło się sceną porwania króla Fabrycjusza do piekła.
Zwyczaj ten zwany dorotkami zachował się u górali Babiogórskich. Na ich terenie od świętego Szczepana do Trzech Króli chodziła grupa kolędnicza złożona z Pogańskiego Króla, Diabła i Anioła, Rycerza i ...chłopca, przebranego za Dorotę.
W naszym regionie obyczaj ten zachował się w Rudniku
Trupielec
Na przeciw dobczyckiej Góry Zamkowej znajduje się wzniesienie zwane dziś Trupielcem lub Charstkiem, a kiedyś Turzą Górą. W XV w. osiedlili się tu zbuntowani żołnierze zbuntowanego wojska koronnego pod wodzą herszta o imieniu Charstek. Działalność tej grupy już wkrótce zaczęła doskwierać miejscowej ludności. Zbójcy zaatakowali nawet miasto oraz zamek, i po krótkiej walce przejęli nad nimi kontrolę. Miastu pomógł starosta krakowski. Wysłane przez niego wojsko bez problemu odbiło Dobczyce. Grupę Charstka ścigano aż do kryjówki na wzgórzu, którą całkowicie zniszczono.
O zakochanym kacie
W dobczyckim zamku zachował się jeszcze tradycyjny strój kata - czerwony kaptur zakrywał twarz, topór, pieniek i kilka niezbędnych rekwizytów przemawiają do wyobraźni zwiedzających. Wymagano by czytał, pisał i znał się na anatomii. Miał być bezwzględny. Rzadko trafiali tu najlepsi - ci ze słynnej szkoły w Bieczu. Na to stanowisko nie było chętnych. Często rada miejska ułaskawiała przestępcę. Kartą przetargową stawał się monopol w zyskach z domów publicznych.
Zdarzyło się niegdyś, że katem został zwykły chłopak. Znamy go z imienia. Staszek z Brzezowej po śmierci ojca na wojnie chciał wspomóc matkę i rodzeństwo. Zgodził się na to stanowisko niechętnie. Często budziły go koszmary. Zaciskał jednak zęby i czekał cierpliwie bo odkładał pieniądze, jak to chłop, na kupno ziemi. Nadszedł długo oczekiwany dzień, który miał być ostatnim dniem jego pracy. Tylko jedna egzekucja dzieliła go od decyzji wymówienia służby.
Prowadzono pod pręgierz dziewczynę tak cudnej urody, że młodzieniec mimowolnie podniósł oczy. Szła emanując czarną rozpaczą, obrzucana na ostatniej drodze przekleństwami gburowatego starca. Znany jako bywalec zamtuzów to on ją oskarżył o cudzołóstwo. Szydził z niej i z dziką satysfakcją czekał na moment, kiedy dostatnie razy w odsłonięte plecy. Kobieta popatrzyła na Staszka tylko przez mgnienie oka - on w momencie zakochał się bez pamięci. Może było to wtedy, kiedy zgodnie z obyczajem prosił o wybaczenie przed egzekucją? Zawahał się, a ona podbiegła do studni. Obejrzała się podniosła głowę ku niebu i powiedziała:-Boże przebacz, jam niewinna! Mieszczanie usłyszeli plusk spadającego z wysoka ciała. W zamieszaniu nikt nie zwrócił uwagi, że za nią skoczył Staszek. Studnię zamknięto kratą. Nocną porą do dziś spotkać można błąkająca się po zamku parę: kata i niewinne skazaną piękność.
Banda Burek (Wiśniowa) ...
W Wiśniowej i okolicy znany był z opowiadań kupiec – złodziej koni zwany Burkiem i jego banda. Pochodził ten Burek gdzieś spod granicy czeskiej. Góral Burek i jego banda słynęli z kradzieży koni. Nieraz okradali okoliczne wsie, a potem kierowali się w stronę gór i słuch o nich ginął. Banda Burek siała postrach...
Legenda o karczmie (Lanckorona)...
Było to lat temu 200, może 300, gdy przy "trakcie królewskim" biegnącym nagim wtedy zachodnim zboczem Góry Lanckorońskiej stała karczma. Schodzili się do niej mieszkańcy Lanckorony i okolicznych wiosek, by przy gorzałce i dźwiękach muzyki urządzać hulanki do białego rana, nawet w czasie Wielkiego Postu...
"Wesele Utopców" -zwiastun filmu na podstawie historii "Topielcowe wesele"
Fundacja Sztuki, Przygody i Przyjemności ARTS
dziękuje wszystkim uczestnikom projektu za pomoc w realizacji filmu:...
Film współfinansowany przez Komisję Europejską w ramach programu "Młodzież w działaniu"
obsada
Margośka - NATALIA PIEKARZ
Jach - RADOSŁAW SKAŁKA
Ksiądz z Mszany Dolnej - DAWID BARTUŚ
utopiec - ZBYSZEK BIZOŃ
utopiec - TOMASZ BOGACZ
Marianna tancerka z karczmy - BARBARA CHĘCIŃSKA
Jarmiła dziewczyna z karczmy/ utopiec - KLAUDIA CHROBAK
chłopak współczesny - IGNACY DUDEK
Niestanka/ topielica ze skrzypcami - KATARZYNA DUDEK
Aniela - baba z maselnicą - EDYTA FIREK
Bogna - matka z dzieckiem/ utopiec - KATARZYNA GOŁDA
utopiec - IZABELA JANCZAK
Wojciech - tancerz z karczmy/ utopiec - PIOTR LEŚNIAK
Miłochna - dziewczyna z karczmy/ utopiec - PAULINA LATOSIEWICZ
utopiec - KINGA MOŃKO
Staszek/ utopiec - SŁAWOMIR OLEKSIAK
Rosława- baba - RENATA PIEKARZ
utopiec - KLAUDIA PIEKARZ
Jędrzej - podglądacz, utopiec - KRYSTIAN ROGOWIEC
Lubosza - karczmarka - DOROTA RUŚKOWSKA (aktorka)
Antoni - Dziadek Margośki - WŁADYSŁAW RUŚKOWSKI
Świętochna - Matka Jacha - ALINA SŁOWIK
Bojana dziewczyna z karczmy/ utopiec - ANGELINA SROKA
Franek - podglądacz/ utopiec - MATEUSZ STACHURA
Bronisz - gwizdający chłopak - MICHAŁ SZCZEPANIEC
utopiec - MAŁGORZATA TRZUPEK
Niemiła - baba/ utopiec - BEATA UCHACZ
Kachna/ utopiec - DOMINIKA UCHACZ
Rybak/ Dalebor - Wójt - ZDZISŁAW UCHACZ
Mściwuj/ utopiec - OLGIERD WARGOWSKI
Ludomira - baba - MAŁGORZATA WAWRO
Dzieci we wsi
KASIA BEDNARCZYK
PATI JAMRÓZ
PAWEŁ JAMRÓZ
SEBEK KWINTA
MIKOŁAJ SŁOWIK
reżyseria
I reżyser - DOROTA PIASECKA
II reżyser - DOROTA RUŚKOWSKA
scenariusz
na podstawie opowieści ludowej z okolic Węglówki "Topielowe Wesele"
scenopis
DOROTA PIASECKA
zdjęcia
KARINA KICZEK
WOJCIECH KICZEK
muzyka
ANNA GARBIEŃ
MACIEJ LEŚNIAK
KLAUDIA DZIEŻA
casting
DOROTA PIASECKA
DOTROTA RUŚKOWSKA
zdjęcia podwodne/efekty specjalne
WOJCIECH KICZEK
asystent operatorów
PAWEŁ WĄTOREK
fotosiści
MARCELINA BAJAK
MONIKA GÓRA
KATARZYNA STOJEBA
MAŁGORZATA TRZUPEK
PAWEŁ WĄTOREK
BEATA WÓJCIK
Efekty synchroniczne
MACIEJ LEŚNIAK
WOJCIECH KICZEK
montaż
KARINA KICZEK
WOJCIECH KICZEK
kierownik produkcji
AGNIESZKA WARGOWSKA-DUDEK
konsultacja
RAFAŁ DUDEK
kostiumy
AKTORZY
MAŁGORZATA TRZUPEK
SŁAWOMIR OLEKSIAK
charakteryzacja
LUCYNA KIEBUŁA
KINGA MOŃKO
AKTORZY
klaps
MAŁGORZATA TRZUPEK
wybór plenerów
KARINA KICZEK
WOJCIECH KICZEK
DOROTA RUŚKOWSKA
AGNIESZKA WARGOWSKA DUDEK
przygotowanie planów
PIOTR LEŚNIAK
KARINA KICZEK
LUCYNA KIEBUŁA
MAŁGORZATA TRZUPEK
rekwizytorzy
AKTORZY
TWÓRCY FILMU
kaskader
RADOSŁAW SKAŁKA
kierowcy
TOMASZ BOGACZ
ZBIGNIEW BIZOŃ
RENATA PIEKARZ
TADEUSZ PAŁCZYŃSKI
DOROTA RUŚKOWASKA
SŁAWOMIR OLEKSIAK
MAŁGORZATA TRZUPEK
ZDZISŁAW UCHACZ
OLGIERD WARGOWSKI
AGNIESZKA WARGOWSKA-DUDEK
catering
ALINA SŁOWIK
BOGDAN SŁOWIK
administratorzy projektu
MAŁGORZATA TRZUPEK
ALINA SŁOWIK
koordynator projektu
MAŁGORZATA TRZUPEK
realizatorzy składają podziękowania za pomoc techniczną
oraz twórcze i merytoryczne wsparcie
instytucjom samorządowym,
instytucjom prywatnym,
osobom prywatnym oraz mediom
Teatr w Stodole
Urząd Gminy Raciechowice
Biuro Promocji Dobczyc
Urząd Gminy i Miasta Dobczyce
Starostwo Powiatowe w Myślenicach
PTTK oddział Dobczyce
Gimnazjum im. Sługi Bożego Ks. Michała Rapacza w Tenczynie
Liceum Ogólnokształcące im. Kościuszki w Myślenicach
Black & White
Klub Fantastyki
Restauracja Stara Kuźnia
Pub Przystań,
Kolorowo (Roma i Łukasz Frączkowie)
E-Multimedia
Maria Topa oraz pracownicy Skansenu w Dobczycach
Piotr Leśniak
Barbara Miąsko
Marek Gabzdyl
Magdalena Gaweł
Justyna Koczwara
Magdalena Druzgała
Józef Tomal
Barbara Chęcińska
Agnieszka Dragosz
Marcin Gwóźdź
Maciej Zając
Władysława Bryjak
Stanisław Pietruszka
Inga Malina
Karolina Panz
Iwona Dobrzyńska - Bicz
Andrzej Puka
Irena Puka
Halina Jasińska
Jacek Bednarz
Aleksandra Pajkij
Jacek Róg
Miasto Info
Portal Dobrej informacji,
Sedno,
Głos Myślenic
Goniec myślenicki
Gazeta Krakowska
Dziennik Polski
Radio Kraków
TVP i TVP Kraków
Producent
Fundacja Sztuki, Przygody i Przyjemności ARTS
Galerie z sesji zdjęciowych i planu filmu "Wesele utopców"
Koordynator Projektu Małgorzata Trzupek
lub nasz profil na facebooku
strona www fundacji